Kto raz spróbował wie, kto nie próbował, niech spróbuje.
Od małego fascynowało mnie "jak jest misio zbudowany". Wszystkie zabawki prędzej czy później rozbierałem na drobno i próbowałem "usprawniać".
Powoli zacząłem naprawiać drobne awarie zabawek. Przyszedł czas na zrobienie czegoś z niczego. Najpierw struganie z kory łódek, potem stawianie masztów i żagli, walka z wywracającymi się na wodzie okrętami, wspólne z kolegami rozwiązywanie problemów "technicznych". Jak obciążyć, jak umocować żagle itp.
W pewnym momencie zafascynowały mnie modele z papieru. Zastanawiałomnie jak z tak ulotnego i nietrwałego materiału można wykonać małe cacko. Pierwsze próby nie były obiecujące. Wychodziły koszmarki tylko z grubsza przypominające to czym miały być.
Co? ja nie zrobię? I zaczęło się na poważnie. Coraz bardziej skomplikowane modele udawało sie przyzwoicie zbudować.
Udało się nawet zainteresować na krótko synków, ale im przeszło, choć pozostawiło ślad. Nie mają problemów z manualnymi czynnościami, operowaniem narzędziami, wykorzystaniem materiałow.
Po wielu latach modelowania doszedłem do tego, że niesamowicie odpoczywam przy tej pracy. Niestety nie zawsze miałem czas żeby "odpoczywać".
Traktuję modelarstwo jako oderwanie się od problemów codzienności, niekoniecznie zawzinam się na budowanie wystawowych egzemplarzy, po prostu robię to co sprawia mi przyjemność.
Nazbierało się trochę tego.
Nie mam serca pozbyć się tych magazynów kurzu. Każdy z nich coś mi przypomina. Każdy wymagał jakichś nowych umiejętności, kształtowanie papieru, szpachlowanie, malowanie itd.
W następnych postach opiszę i pokażę ciekawsze modele i różne sposoby ich wykonania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz